- Widziałaś Conora? - rzuciłam w kierunku Pansy, wchodząc do dormitorium.
- Nie - burknęła dziewczyna znad jakiejś opasłej księgi.
- A tą nową?
- Też nie. Hope, czy ja wyglądam jakbym przez ostatnią godzinę latała po całym zamku i szukała twojego chłopaka?
- Sorry - mruknęłam, rzucając się ze zrezygnowaniem na łóżka. Conor i ja mieliśmy iść dzisiaj wieczorem na spacer, podobno miał mi coś ważnego do powiedzenia..
Cały dzień chodziłam jak na szpilkach, każda uwaga wyprowadzała mnie z równowagi.. Minęły prawie trzy tygodnie od powrotu do szkoły, a Conor coraz rzadziej mnie odwiedzał, prawie mnie unikał... Teraz wszędzie można go było znaleźć z tą całą Abbey. A gdy pytałam o co mu chodzi, co się dzieje, wymijająco mówił że wszystko w porządku.
Po raz kolejny tego dnia poczułam łzy w oczach. Nagle zerwałam się z łóżka i wybiegłam z pokoju, zupełnie ignorując zaniepokojone wołanie Pansy.
Biegłam przed siebie, klucząc między pokojami i szukając tego jednego.
- Hope, co się stało? - zawołał zdziwiony Draco gdy jak burza wpadłam do ich pokoju. Nic nie mówiąc po prostu rzuciłam mu się na szyję, zanosząc się histerycznym płaczem.
- On..on.. Nie wiem co robić - ledwo zdołałam wypowiedzieć te kilka słów.
- Kochanie, nie płacz - poczułam jak jeszcze jedna para silnych ramion mnie obejmuje.
- Co ten szmaciarz zrobił? - zapytał Draco. Ton jego głosu przyprawił mnie o gęsią skórkę.
- Draco - syknął Blaise - nie dobijaj jej. Chodź mała, zaraź cię rozweselimy. - mówiąc to, Blaise bez większego wysiłku wziął mnie na ręce.
- Wódka czy wino? - zapytał, sadzając mnie na kanapie. Po chwili obok mnie znalazł się Draco.
- Wino - mruknęłam, przecierając oczy.
- Co się stało? - dopytywał Draco, patrząc na mnie przenikliwie.
- Odkąd w szkole pojawiła się ta cała Abbey... Conor zgłupiał... On.. ciągle mnie unika..
- Hope, mówiłem ci że tak będzie - Draco westchnął ciężko i oparł głowę na swojej pięści.
- Ale on taki nie był... - szepnęłam, przypominając sobie o swoim najnowszym zakupie tkwiącym w kieszeni moich jeansów.
Ostatnio Conor zaczął chować swoje magiczne papierosy, a moje się skończyły. Z braku lepszych opcji, urządziłam sobie szybki wypad do kumpla Conora którego poznałam podczas zabawy w Londynie - Xaviera. Nie miał na stanie skrętów ale odpuścił mi po taniości małe tabletki. Działają po około 10 sekundach od połknięcia, efekt lepszy niż po całej paczce fajek.
Gdy Blaise wrócił z dwiema butelkami słodkiego wina i trzema szklankami, ukradkiem wyjęłam małą torebkę z kieszeni i zabrałam chłopakowi szklankę którą napełnił czerwonym płynem.
Niby zaciekawiona widokami z okna chłopaków odwróciłam się do nich plecami i niewiele myśląc rozkruszyłam całą zawartość i wsypałam do szklanki. Kręcąc swoją szklanką usiadłam na fotelu w naprzeciwko Blaise'a.
- To co, do dna - zaproponowałam i upiłam pierwszy lyk. Wino smakowało zupełnie inaczej, ale nie przeszkadzało mi to. W kilku haustach dokończyłam wino, upewniając się że w szklance nic nie zostało.
- Zuch dziewczyna - pochwalił mnie ciemnoskóry chłopak i sam zrobił to samo.
Nagle poczułam jak cały świat zaczyna wirować, zanim się zorientowałam co się dzieje usłyszałam brzęk tłuczonego szkła i cały świat spowiła ciemność.
*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
Zabijcie mnie, jeśli nie doprowadzę tego opowiadania do końca..
Było to moje pierwsze poważne opowiadanie, a to co się z nim dzieje... To po prostu koszmar.
Akcja od dawna miała sie toczyć inaczej, ale gdy siadam i zaczynam pisać wychodzi coś takiego. Nie wiem co mam zrobić, najchętniej zawiesiłabym lub usunęła bloga, bo czuję że Hope umarła WE MNIE.
Miałam zaplanowane ok. 50 rozdziałów, miały się pojawiać jeden na dwa tygodnie, a co się dzieje?
Nie ma słów jakimi mogłabym was przeprosić...
Obiecuję wam, że choćby nie wiem co, choćby było po 1 komentarzu na post, to dociągnę to do końca. I zrobię to porządnie.
W międzyczasie, zapraszam na Dramione - dramione-a-pure-hatred.blogspot.com.
Jeżeli ktokolwiek jeszcze tu jest, ktokolwiek... proszę, odezwijcie się. Wiem, mam za swoje...
Ale proszę, nie skazujcie Hope na śmierć przez moją głupotę.
Wasza na zawsze,
S.J.
Myślę że jest nas wielu tylko po prostu z lenistwa nikt nie zostawia po sobie śladów. Ja się cieszę że nie spisałaś bloga na straty i nadal próbujesz. A co się dzieje z Brook bo też nic nie dodajesz. Możesz coś na ten temat napisać bo wiesz wolę wiedzieć że na "Two words" nie ma nadzieji zamiast ciągle sprawdzać czy coś jest. Z góry dzięki.
OdpowiedzUsuń:*
Viki
Kochana Viki, Brooklyn cały czas się rozwija i próbuje wydostać się poza sfery blogspotu :)
UsuńMiałam nawiązaną umowę z jednym wydawnictwem ale że próbowali odebrać mi prawa autorskie to się pożegnaliśmy i teraz próbuję gdzie indziej ;)
Tak więc na blogu więcej rozdziałów sie nie pojawi - jedynie epilog i informacje dotyczące papierowej wersji.
Dziękuję za miłe słowa odnośnie Hope :)
S.B.J.
Kochana. Moja Droga Stello. Nie pamiętam czy kiedykolwiek komentowałam któregoś z Twoich blogów, bo najpewniej miałam lenia i wolałam czytać dalej, zamiast dać wskazówkę, czy coś. Cieszę się niezmiernie, że nadal próbujesz. To świadczy o sile charakteru, bo jeśli bohater umarł w Tobie, ale Ty nadal chcesz, aby żył, możesz zrobić wszystko, żeby go wskrzesić. Będę Cię tutaj dopingować ^w^ Ty się nie martw, że nie masz już pomysłów, przeczytaj parę rozdziałów itd, a może coś do główki wpadnie i ręce na Worda przeniosą. Będzie dobrze ^_~
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału. Bardzo krótki, ale rozumiem po tak długiej przerwie, trudno napisać coś długiego.
Przez Ciebie zaczynam nienawidzieć Conora. A szkoda, bo przypadł mi do gustu bardziej niż Draco. Niech tego Conora już Diabli wezmą, ja chcę więcej sytuacji ze Smoczkiem <3
Tak jak mówiłam, przeczytaj opowiadanie parę razy, posłuchaj ulubionej muzyki, i przede wszystkim KEEP CALM.
Twoja
Carole