No cóż, nie ma słów jakimi mogłabym was przeprosić za całkowite olanie tego bloga. Tak dużo się ostatnio działo, że nie miałam ani siły ani czasu żeby coś napisać. Bardzo was za to przepraszam.
Do stworzenia tego rozdziału zmotywowała mnie jedna osoba , i chce jej serdecznie podziękować. Tenebris, ten rozdział jest dla ciebie. Nie wiem czemu, ale świadomość że ktoś pamięta jeszcze o Hope , dała mi mocnego kopniaka w dupe i powiedziałam sobie "Dosyć opierdalania! Nowy rozdział trzeba dodać a nie pierdolić o głupotach!" A teraz, bez zbędnych pierdół .... ROZDZIAŁ 8!
Z wściekłością kopnąłem ścianę. KURWA! Czemu, za każdym razem gdy już muszę się zakochać, to zawsze ona musi się zakochać w Zabinim! To już drugi raz!
Chodziłem po naszej sypialni w te i z powrotem nerwowo przeklinając wszystko na co się natknąłem. Podszedłem do okna. Zobaczyłem Hope I Blaise'a biegających po błoniach z jakimś głupim psem.
Otarłem policzek, i zamarłem. Miałem mokrą dłoń.
Stary, dziwaczejesz z wiekiem...
Nie mogę sobie pozwolić na jakieś chore chwile słabości. Nie teraz.
Sięgnąłem po ostatnią butelkę Ognistej i wypiłem spory łyk. Pierwszy raz w całym moim życiu, Ognista Whisky była tak obrzydliwa że natychmiast ją wyplułem. Podszedłem do zlewu i wylałem zawartość butelki. Zdziwił mnie jej nieco ciemniejszy niż zwykle kolor, ale moją uwagę odwrócił hałas na korytarzu.
- Co kurwa... - zacząłem i zamarłem. Świat nagle zaczął wirować, wszystko tonęło w zdecydowanie zbyt jaskrawych barwach. Zobaczyłem Hope i Blaise'a idących w moim kierunku, rozmywali się w dziwne kształty... Potem była tylko ciemność.
*Hope*
- Ale nic mu nie będzie? - zapytałam, chyba 4 raz w ciągu 15 minut.
- Nie. Poleży jeszcze ze dwa dni i będzie jak nowy - powiedziała młoda pielęgniarka widocznie zmęczona moją gadaniną. Weszłam do pokoju blondyna , zastałam tam nieprzytomnego Malfoya i jego rodziców.
- Dzień dobry. - powiedziałam cicho, nie bardzo wiedząc co ze sobą zrobić. Zależało mi na tym żeby być przy Draco, ale równocześnie bałam się jego rodziny. Miałam się właśnie wycofać, gdy jego matka spojrzała na mnie stalowymi oczami.
- Witaj. - powiedziała i nie wiedzieć czemu, ale się zarumieniłam. Ta kobieta przeszywała mnie na wylot.
- Jesteś koleżanką Dracona? - zapytał lodowato zimnym tonem jego ojciec. Zaczęłam żałować że tu weszłam.
- T-tak - odpowiedziałam. Czułam się jakbym zrobiła coś złego...
- Cóż... Może w takim razie ty nam wyjaśnisz co robił alkohol w pokoju Dracona? - zapytał oskarżycielskim tonem jego ojciec.
- Ja... nie wiem. - powiedziałam.
- Draco to porządny chłopak. Nie jest alkoholikiem, nie tak go wychowaliśmy, ale prawda jest taka że nie wiemy co się u niego dzieje... - powiedziała jego matka.
- Jeżeli ta wódka była jego to ja sobie z nim porozmawiam, gówniarz jeden... - rzucił jego ojciec. Wyobraziłam sobie tę scenę aż zbyt dobrze, zbyt dobrze widziałam tego lodowato zimnego mężczyznę krzyczącego na Dracona...
- Tak naprawdę.. - gorączkowo myślałam na kogo by zrzucić winę... - to było moje.
Rodzice Malfoya przybrali niemal identyczny pogardliwy wyraz twarzy. No, na dobre relacje nie ma co liczyć.
- Cóż... W takim razie chociaż wiemy w jakim towarzystwie się obraca nasz syn. - warknął Pan Malfoy. Spuściłam wzrok, nie mogąc wytrzymać napięcia które zapanowało w pokoju.
- Co... - usłyszałam i trybie natychmiastowym znalazłam się przy łóżku. Draco omiótł nas półprzytomnym spojrzeniem.
- Wróciłeś do żywych - powiedział bez emocji w głosie jego ojciec, po czym wyszedł z pokoju. Matka Malfoya spojrzała na syna i również wyszła. Usiadłam na brzegu łóżka i chwyciłam Draco za rękę.
- Malfoy... - powiedziałam cicho. Draco spojrzał na mnie nieco przytomniej i posłał mi słaby uśmiech.
- Żyj stary. - szturchnęłam go w ramię.
- Nakłamałaś moim starym - stwierdził i usiadł.
- A co miałam powiedzieć? Że ich syn to pijak? - prychnęłam.
- Nie jestem pijakiem - żachnął się .
- Wypijasz średnio butelkę tej gównianej whisky dziennie - mruknęłam.
- Przesadzasz.
- Lekarz mówił już co się w ogóle stało? - zapytał blondyn. Nie chciałam mu tego mówić...
- Wiesz... Ta whisky była zatruta bardzo silnym narkotykiem. Wystarczyłby malutki łyczek żeby zabić... Ty pewnie wyplułeś, i dlatego zadziałał delikatniej.
- Co to było za świństwo? - zapytał zdziwiony Draco.
- Statima mortis. Natychmiastowa śmierć , tak twierdzi lekarz.
- Czyli ktoś próbował mnie zabić? - upewnił się Draco. Kiwnęłam głową.
- Fajnie. Tego mi było trzeba. - westchnął. Zrobiło mi się gorąco na samo wyobrażenie martwego Malfoya. Spojrzałam na jego posągowe ciało i te delikatne acz męskie rysy twarzy i poczułam panikę. Łzy napłynęły mi do oczu, co nie uszło uwadze Draco.
- Ej, jeszcze żyje - powiedział i wyciągnął do mnie ramiona. Wtuliłam się w niego jak małe dziecko, bojąc się że za chwile zniknie.
- Żyję, słyszysz? - powtarzał Draco w moje włosy, tuląc mnie do siebie. W jego ramionach czułam się tak dobrze, tak bardzo nie chciałam żeby coś mu się stało...
- I jak się czujesz? - usłyszałam i odsunęłam się od blondyna. Blaise stał w drzwiach i mordował nas po kolei wzrokiem.
- Widzę że dobrze - warknął i wyszedł trzaskając drzwiami.
- Czemu zawsze tak wychodzi - jęknęłam bardziej do siebie niż do Draco.
- Bo Blaise to palant. Wiesz o tym - powiedział patrząc mi w oczy. Trzepnęłam go ze złością.
- Czemu taki jesteś! Ciągle wszystko psujesz Draco! Gdy już zdążę się pogodzić z Blaisem, ty wkraczasz i mącisz mi w głowie! - powiedziałam, unosząc się nieco bardziej niż by wypadało.
- Mącę ci w głowie, tak? - prychnął rozbawiony.
- Tak - warknęłam. Za dużo wrażeń na dziś, stanowczo za dużo...
- W takim razie, co jeszcze tutaj robisz? - powiedział wkurzony Draco - leć za tym swoim frajerem.
Tego było za wiele. Wymaszerowałam z pokoju i trzasnęłam drzwiami. Biegiem ruszyłam za Blaisem który właśnie zniknął mi z oczu.
- Blaise ! - wydarłam się, nie zważając na to że pół Szpitala patrzy na mnie jak na wariatkę. Blaise zatrzymał się w pół krokui odwrórcił.
- Blaise, słuchaj...
- Nie - przerwał mi - Mam tego dość. Za każdym razem gdy was widzę, padacie sobie w ramiona. Mam tego dosyć Hope. To koniec. Nie ma sensu dłużej tego ciągnąć. - powiedział i odszedł.
Nie mogę w to uwierzyć... Blaise.. Ze mną zerwał...
Stałam tak jak wryta, nie bardzo ogarniając co się w ogóle dzieje. Ten dzień jest wybitnie beznadziejny... Podeszłam do kominka i sypnęłam garść proszku Fiuu. Wkroczyłam w zielone płomienie, myśląc że trzeba skończyć ten fatalny dzień...
*Pansy*
- No wiem przecież ! - krzyknęłam do słuchawki. Draco gderał mi właśnie jak to nie ładnie męczyć kogoś kogo jeszcze niedawno ktoś chciał zabić.
- Draco ja to wszystko rozumiem, naprawdę, ale musisz mi pomóc z Hope - powiedziałam załamana.
- Jak to co robi? Jest pijana jak Messerschmidt i rozwala bar! - zawołałam.
Draco bez słowa się rozłączył, intuicja mówiła mi że lada moment tu będzie.
Nie pomyliłam się, z kominka wyłonił się zmęczony Draco.
- Gdzie.. - zapytał a ja wskazałam ladę. Hope właśnie wlewała w siebie trzecią butelkę wódki.. Ona ma chyba Rosyjskie korzenie, normalny człowiek padłby po pierwszej...
- Hope - zawołał, podchodząc do niej. Dziewczyna odwróciła się w jego stronę i zachwiała.
- Draco - zapiszczała radośnie .
- Zejdź z tamtąd -- krzyknął nabuzowany blondyn.
- Nigdzie nie ide - zaoponowała Hope i zaczęła tańczyć. Ludzie mieli z niej dobre widowisko, ale prawie połowa pubu była już tak samo nawalona jak ona. Hope obróciła się na pięcie i straciła równowagę. Dziewczyna runęła na podłogę i Draco złapał ją w ostatnim momencie.
- Wychodzimy - zarządził i wyniósł roześmianą Hope na dwór. Wyszłam za nimi, przepraszając po drodze właścicieli lokalu za zamieszanie.
- Hope , co ty wyczyniasz - powiedział cicho Draco, trzymając dziewczynę na rękach.
Hope nagle wybuchnęła głośnym, niepohamowanym płaczem, wtulając się w blondyna. Draco westchnął i przytulił ją, gładząc jej włosy. Poczułam delikatne ukłucie w sercu.
Nagle stało się dla mnie jasne że dla Draco liczy się tylko Hope. Tylko ona umiała znaleźć drogę do jego skamieniałego serca... Poczułam łzy napływające mi do oczu, ale szybko je otarłam. To moja przyjaciółka i najlepszy przyjaciel. Powinnam się cieszyć ich szczęściem.
Ale przecież Draco jest mój. Zawsze był mój. Zawsze na końcu tej całej historii był mój i tylko mój. Byliśmy sobie pisani jeszcze przed naszymi narodzinami. Nikt nie ma prawa tego zniszczyć.
*
- Draco, ona już śpi - powiedziałam, trącając chłopaka w ramię. Draco jakby ocknął się z letargu i spojrzał na mnie swoimi pięknymi oczami.
- Masz rację. - mruknął i wyszliśmy z pokoju. usiedliśmy na kanapie w pokoju wspólnym.
- Wiesz Pans.. - zaczął . - Mie wiem co się ze mną dzieje.
- Ona na ciebie tak działa. Nie poznaję cię Draco. Ty zawsze byłeś taki...
- Podły? Arogancki? - podpowiedział i machnął lekceważąco ręką.
- Zawsze byłeś ten niemoralny w porównaniu z Blaisem. A teraz... Przejmujesz się jakąś laską.
- Bo ona jest inna. - westchnął - Chyba się zakochałem.
To było uderzenie na mocy pioruna. On... W niej...
- Daruj ja sobie. Ona woli Zabiniego. - powiedział chłodno.
- Ale właśnie.. Coś nas do siebie ciągnie. Ona jeszcze tego nie rozumie, ale tak jest. - stwierdził.
- Draco, serio ci mówię...
- Zobaczysz. Ona jeszcze będzie moja. - powiedział i wyszedł, zostawiając mnie samą z moim prywatnym szokiem.
Ta ... Ta podła dziewucha chce mi odebrać Draco. Nie dopuszczę do tego.
Wiem do kogo muszę się zgłosić z tym problemem... Tylko ja wiem kto stoi za próbą morderstwa Malfoya. I tylko ta osoba może mi pomóc.
*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
Więc to tyle jeżeli chodzi o Rozdział 8. Następny rozdział przewiduję za tydzień, dwa. Od teraz postanawiam poprawę :) i... planuję założyć nowego bloga :) Nie będzie on w tematyce HP, ale mam nadzieję że część z was go polubi :> Konkretne informacje podam w notce 9 :) Kocham was ^^
jezu w końcu *-* jak się ciesze rozdział super ale krótszy od wczesniejszych no ale szkoła wiem co to za ból :D rozdział genialny ♥
OdpowiedzUsuńOmomomomomomom!
OdpowiedzUsuńCudowny, cudowny! Wspaniały, boski, świetny.... zajebisty kochana! I Ty mi mówisz że Ci nie wyszedł... tsaaa.... bo Ci uwierzę <3 Moja reakcja gdy Blaise zerwał z Hope: "Wreszcie :D Draco i Hope coraz bliżej siebie :3"
Świetny pomysł z trucizną ;) Bardzo spodobała mi się relacja Hope z rodzicami Draco :D Chociaż z drugiej strony mogą zakazać chodzić mu z nią.... Zakazana Miłość, to brzmi cudownie ♥
Świetny pomysł z upiciem się, moja wyobraźnia szalała :D Pancy nie może przeszkodzić Draco i Hope! Nie może :c Matko boska, ale kto chciał zabić mojego Dracona!? :C <3
Czekam na następny rozdział c:
Całuski, Twoja wielka fanka ~Lunałka
Świetny jak zawsze ;****
OdpowiedzUsuńNareszcie dodałaś rozdział 8 po 2 miesiącach! Jak ja się cieszę. Diabeł zerwał z Hope i dobrze. Hope ma być z Draco. No a on... ją kocha! to takie cudowne. i nawet pansy nie może im przeszkodzić. Zabraniam jej. Ona mogła by być z Blaisem.
OdpowiedzUsuńA teraz wytłumacze ci trochę o sobie. Czytałam twojego bloga od samego początku ale komentowałam z anonima (wtedy nie miałam bloga ani konta). Teraz też mam bloga i to dzięki tobie zajęłam się blogowaniem. To jest pierwszy blog o tematyce HP jaki czytałam. Jak będziesz miała czas to wpadaj też do mnie :) byłoby mi miło.
Bellatrix
dla-milosci-warto-cierpiec.blogspot.com
Wczoraj zaczęłam czytać Twojego bloga i tak się wciągnęłam, że czytała go aż do pierwszej w nocy xD Świetny rozdział zawalisty pomysł na truciznę! Uwielbiam te opowiadanie! *.* Kiesy następny rozdział? ;*
OdpowiedzUsuń~ PomyLuna.
Rozdział świetny jak zawsze :33 Po miesiącu nie wchodzenia na konto taka radość z nowego rozdziału :D Jak dziecko gdy widzi cukierka XD Czekam na następny :*
OdpowiedzUsuń