czwartek, 30 stycznia 2014
Rozdział 15
*Hope*
Obudziłam się z okropnym bólem w klatce piersiowej, zupełnie jakbym zamiast serca miała tam czarną dziurę. Po kilku sekundach zorientowałam się również że nie mogę przez to oddychać.
W pokoju było ciemno, kotary w okół łóżka były zasłonięte.
- Pans? - zapytałam cicho, gramoląc się w pościeli.
Odpowiedziała mi cisza. Pokój był pusty.
Z wczorajszego dnia pamiętałam niewiele, właściwie to prawie nic.
Zajęcia z Hagridem, wizyta u dyrektora... Potem poszłam z Malfoyem do lochów, wpadliśmy na Pottera i Wieprzleja, tak, to pamiętam.
I... i nic więcej.
Zeszłam do pokoju wspólnego, lecz on również ział pustką.
- Jest tu kto? - zawołałam, rozglądając się dookoła. Zegar pokazywał 2 po południu.
Wyszłam z lochów, poprawiając biały T-Shirt i dresy, które dzięki Bogu miałam na sobie.
Gdzie ich wszystkich wcięło? I dlaczego Pans mnie nie obudziła na zajęcia?
Mocno pchnęłam drzwi od Wielkiej Sali. Pusta.
Powoli ruszyłam przed siebie, nawet nie myśląc gdzie dojdę.
- Hej! Co ty tu robisz? - usłyszałam i odwróciłam się w stronę głosu.
Przede mną lewitowała jakaś wpół przezroczysta dziewczyna. Momentalnie zasłoniłam sobie usta ręką, i szybko się cofnęłam.
- Co jest? Wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha - prychnęła i podleciała w moją stronę.
- No pewnie, bo przecież ty wcale nim nie jesteś - jęknęłam, wzdrygając się na samą myśl o duchach.
- Nie jestem. Jestem Banshee. - uśmiechnęła się i zatoczyła koło pod sufitem. Dziewczyna była ubrana w długą, białą, zwiewną suknię z epoki. Miała długie, rude loki, który przypominały żywy ogień otaczający jej głowę.
- Miło poznać. Jestem Hope. - mruknęłam bez entuzjazmu. Widmowa dziewczyna zaczęła się głośno śmiać.
- Głupiutka dziewczyna - zaśmiała się, i wylądowała przede mną. - Co tutaj robisz? Dawno nikt się tu nie zapuszczał. - rudowłosa była ewidentnie zaciekawiona.
- Szukam kogoś. - mruknęłam i odwróciłam się od dziewczyny, ruszając w dół schodów.
- Kogo? - zapytała, frunąc za mną.
- Kogokolwiek.
- Aahhh... No dobra. Ale wiesz że oni są na błoniach? - zagadnęła, frunąc przede mną.
- Teraz już wiem - prychnęłam i skierowałam się do wyjścia z zamku.
Benshee frunęła przede mną.
- Ale będziesz miała minę ! - pisnęła szczęśliwa i przyśpieszyła nagle, zostawiając mnie w tyle. Wywróciłam oczami i wyszłam na błonia.
Faktycznie, cała szkoła stała w dużej grupie, a ze środka wylatywały kolorowe strumienie mocy.
- Co tu się dzieje? - zapytałam jakiegoś pierwszoklasistę który nie dał rady dopchać się do przodu.
- Leją się! Leją! - zawołał entuzjastycznie i zaczął podskakiwać w miejscu, podobnie jak reszta ludzi. Widocznie takie bójki nie były czymś nowym, ale za to bardzo interesującym.
Zaczęłam łokciami przepychać się bliżej, tchnięta dziwnym przeczuciem że dzieje się coś złego.
Wrzaski tłumu stały się nagle jeszcze głośniejsze, a mi w końcu udało się dostać najbliżej jak się dało.
Nagle zauważyłam wrzeszczącą Pansy i Blaise'a, wiec szybko się do nich dopchnęłam, dopiero potem zobaczyłam kto sie "leje" .
Draco właśnie naparzał Pottera okropnymi klątwami, wyglądał jak siedem nieszczęść. Krew mu leciała z łuku brwiowego, ubranie miał podarte i zakrwawione, warga pęknięta... Potter nie wyglądał lepiej.
- Co oni do cholery wyprawiają! - zawołałam z przerażeniem.
- Draco dorwał Pottera jak sie do ciebie włamał - jęknęła Pansy, próbując ogarnąć Blaise'a który aż rwał się żeby dołączyć do bijatyki.
- Oni zwariowali! - zawołałam i odruchowo wyciągnęłam różdżkę, celując do Pottera.
- Nie, tylko Draco - prychnęła Pans, zezując na Blaise'a, który ukradkiem wyciągał różdżkę.
- Przestańcie ! - wrzasnęłam, próbując przekrzyczeć tłum.
Rzuciłam szybką drętwotę na Pottera i podbiegłam do Malfoya.
- Czy ciebie już zupełnie pogięło?! – wrzasnęłam wściekła.
Stanęłam przed Malfoy’em, mierząc go wściekłym spojrzeniem.
- Oszalałeś? - zapytałam, siląc się na spokój.
- Też się cieszę że cię widzę. - warknął i wskazał na nieprzytomnego Pottera. - Ten pajac przylazł do ciebie w nocy.
- Słucham? - zawołałam wzburzona, obracając się do szatyna .
- No tak. - prychnął, delikatnie badając swoją rozciętą brew - On jest psychiczny. Próbował się z tobą teleportować.
Cholerne deja vu wróciło do mnie z całą mocą, wspomnienie okropnego snu zabłysło złowieszczo na obrębach mojej podświadomości.
Otrząsnęłam się i spojrzałam na blondyna.
- W porządku? - zapytałam z troską, stając na przeciw niego.
- Tak. On nawet nie umie trafić porządną klątwą - zaśmiał się pogardliwie Draco.
- Uważaj ! - usłyszałam wrzask Blaise'a i w jednej sekundzie zostałam powalona na ziemię, a Blaise wił się konwulsyjnie tuż obok. Ktoś usiłował rzucić we mnie Crucio. Rozejrzałam się i dostrzegłam znikającą w tłumie rudą czuprynę.
- Weasley - warknęłam i poderwałam się na równe nogi, wyciągając przed siebie różdżkę. Biegiem rzuciłam się za rudym który biegł do zamku.
Stanęłam w miejscu i zamachnęłam się różdżką, nawet nie myśląc o konkretnym zaklęciu.
W snop białego światła przelałam całą swoją nienawiść do kuzyna i jego przyjaciela, całą żądzę zemsty jaką w sobie nosiłam do tej pory. Za to co zrobił Blaise'owi, za to co robili Draco i mnie, za te wszystkie głupie docinki i przepychanki.
Gdy zaklęcie dosięgło rudego, ten po prostu padł, nawet nie zdążywszy krzyknąć.
Kilka osób z całego zbiorowiska biegło już w jego kierunku, ja obejrzałam się na Blaise'a. Stał podparty na ramieniu blondyna patrząc na mnie z niedowierzaniem. Na twarzy Draco malował się ponury podziw wymieszany z nutą strachu.
Spojrzałam na różdżkę w mojej dłoni.
Nagle cały zapał do walki zniknął, uświadomiłam sobie co właśnie zrobiłam. Zdałam sobie sprawę że byłam o maleńki krok od czegoś, co... Nie chciałam o tym nawet myśleć.
- Co to było? - zapytała przestraszona Pansy, podchodząc do mnie.
- Ja... Nie wiem. - przyznałam nieśmiało - To moja różdżka rzuciła zaklęcie, nie ja.
- Hope.. - Pansy westchnęła ciężko - Czy z wami już nigdy nie będzie normalnie?
- Chyba nie. Wybacz skarbie, taki już nasz urok - powiedział Blaise, obejmując nas obie.
Tym razem go nie odepchnęłam, tylko przylgnęłam do niego jak małe dziecko.
To był mój przyjaciel, nie pozwolę by kilka nieprzemyślanych rzeczy to zepsuło. Potrzebowałam go jak brata.
- Tęskniłam za tobą - powiedziałam cicho, a Blaise tylko poczochrał mi włosy.
- Ja za tobą też. Głupi byłem że tak się zachowałem. Przepraszam - odparł z uśmiechem, i wykorzystał fakt że Pansy się od niego odsunęła, by zamknąć mnie w uścisku.
- Ten kwiatek chyba ma kolce - zaśmiał się, kręcąc się ze mną dookoła.
- A żebyś wiedział. - prychnęłam i spojrzałam na Draco, który patrzył na nas smutnym wzrokiem.
- Smoczuś się zmartwił - zachichotał Blaise i popchnął mnie w jego kierunku.
Wycelowałam różdżką w Dracona który odruchowo się cofnął.
- Wariat - mruknęłam i powolnymi ruchami zaczęłam kreślić różne kształty przed jego twarzą, aż w końcu rany niemal zniknęły.
- Dzięki - rzucił blondyn, patrząc na mnie niepewnie. - Dobrze sobie radzisz. Jestem z ciebie dumny.
- O co ci chodzi? - zapytałam z uśmiechem, nie bardzo rozumiejąc o czym on mówi.
- No wiesz... Rozumiem, wyparcie, ale nie możesz tak do końca świata. - Draco położył mi rękę na ramieniu.
- Serio, Potter cię chyba uszkodził - zaśmiałam się - O czym ty mówisz?
- O.... O cholera. - zaklął i spojrzał nagle zły na Blaise'a. - Ona nie pamięta.
- Nie możliwe. Zgrywa się i tyle - Blaise poruszył zabawnie brwiami.
- Ten pajac wyczyścił jej pamięć ! - wrzasnął wściekły blondyn.
- Kto? O co chodzi ! - domagałam się wyjaśnień nieco podenerwowana.
- Dzwonie do niego - mruknął Draco i wyciągnął z kieszeni... telefon. Widok tego arystokratycznego bubka z mugolskim telefonem w ręku był tak absurdalny że zaczęłam się śmiać.
- Coś ty zrobił? - warknął w słuchawkę, odwracając się do nas plecami. - Dobrze wiesz o co mi chodzi!
Kolejnych odpowiedzi blondyna już nie usłyszałam, ale wciąż był podenerwowany.
- On nic nie wie - powiedział, pocierając czoło. Coraz mniej rozumiałam tę dziwną rozmowę.
- To w ogóle nie ma sensu. - stwierdziła Pansy. Tu się akurat zgadzam.
- Wracajmy już do zamku. Zimno jest - wtrąciłam i pociągnęłam blondyna w stronę zamczyska.
Większość zbiegowiska zdążyła już się rozejść, ktoś zabrał też Pottera i Wieprzleja, najpewniej do Skrzydła Szpitalnego.
- Coś mi tu nie gra - powiedział nagle Blaise, gdy już schodziliśmy do lochów - Gdzie są nauczyciele? Zwykle oni jako pierwsi się zjawiali.
Miał rację, to dość dziwne że nikt się nie pofatygował żeby rozdzielić Draco i Pottera. Przecież profesor Snape i McGonagall zawsze byli pierwsi w kolejce do wlepiania mandatów, a o Filchu nie wspomnę.
- Dziwne - mruknęłam, rozglądając się po korytarzu. Ani żywej duszy.
Blondyn wepchnął mnie do salonu, nie powiem żeby to było bardzo delikatne.
- Trzeba ją uświadomić. - powiedziała Pansy, siadając w fotelu. - Wiecie o tym, prawda?
- Będzie to samo co wczoraj - mruknął Draco.
- Dokładnie - potwierdził Blaise.
- Ja tu jestem - wtrąciłam niby mimochodem. Co z tego że nie mam pojęcia o czym oni mówią.
- Cicho tam, pchło przebrzydła. Dorośli rozmawiają - zgasił mnie Blaise na co go tylko ofukałam.
- Ja ci dam pchłę! - oburzyłam się, rzucając się w niego poduszką.
- Uspokójcie się dobrze! - syknął rozeźlony blondyn, gasząc nas jednym spojrzeniem.
- Według mnie, jeżeli Conor nie ma z tym nic wspólnego, to może to normalna reakcja jej organizmu...Takie rzeczy się zdarzają, to efekt uboczny dużej traumy - powiedziała Pansy, zaskakując nas poziomem tej wypowiedzi. Nie żebym uważała że jest głupia, ale zwykle nie popisywała się mądrością.
- Pamiętasz ten durny bal? - zagadnął Draco - Po tej nocy też nic nie pamiętałaś.
- Fakt. Ale co to ma wspólnego z czymkolwiek o czym rozmawiacie? - zapytałam - Proszę was, czuje się jak wariatka z Alzhaimerem.
- Nic, nie przejmuj się. To nic strasznego, wierz mi - odparł Blaise, uśmiechając się uroczo.
- Diabeł ma rację, po prostu... - Pansy zamilkła i wbiła spojrzenie w Malfoya.
- Po prostu wczoraj zrobiłem coś głupiego. Wszyscy mieli z tego niezłą zabawę... - zająknął się blondyn, unikając mojego spojrzenia.
- W co się znowu wpakowałeś - prychnęłam.
- Pocałował Devonne - powiedział natychmiast Blaise a ja z niedowierzaniem spojrzałam na czerwonego blondyna.
- Co takiego? - wydusiłam z siebie zszokowana.
Byłam w autentycznym szoku. Z jednej strony cieszyłam się że Draco sobie kogoś znalazł, a z drugiej... wcale mi się to nie podobało, nie wiem czemu.
- No... bo... tego... - jąkał się Draco - Bo ona mi się podoba? - stwierdził pytająco.
- Gratulacje! - pisnęłam i rzuciłam mu się na szyję. Malfoy niepewnie mnie objął i posłał mordercze spojrzenie Diabłu. Czyli to miała być tajemnica..
- Bardzo się cieszę - przyznałam, chowając na dnie serca te dziwne ukłucia zazdrości które się we mnie pojawiły.
- My też - prychnęła rozbawiona Pansy.
- A z czego to się tak cieszycie, mogę wiedzieć? - zapytała Devonne, wchodząc do pokoju wspólnego.
- Już nie udawaj - zaśmiałam się, odsuwając się od blondyna - Czemu nie powiedziałaś?
- O czym? - Devonne była autentycznie zdziwiona.
- O tobie i Draco. - prychnęłam, wywracając oczami.
- O mnie i ... CO?! - zawołała, uświadamiając sobie co powiedziałam.
- No, Devi, Hope już wie ! - pisnęła rozochocona Pansy, łapiąc Devonne za łokieć - Chodź, musisz mi pomóc, wiesz, to co ci mówiłam... - trajkotała Pansy, ciągnąc dziewczynę za sobą do dormitorium.
- Dziwne to było, muszę przyznać - stwierdziłam, zerkając na Diabła i Smoka, którym chyba odebrało mowę.
- Serio... Hope, wiesz co, pójdę sprawdzić co dziewczyny robią - rzucił Blaise i natychmiast się zmył.
- Czy dzisiaj wszyscy poszaleli? - westchnęłam, siadając na kanapie.
- Możliwe - mruknął - Serio nic nie pamiętasz?
- Nie - odparłam niepewnie - Troche to wkurzające że nie pamiętam takich ciekawych rzeczy.
- Troszeczkę... - potwierdził - Ale to może i dobrze. Sądzę że nie byłaś na to gotowa.
- Na to że całowałeś się z Devi? - prychnęłam rozbawiona, patrząc na niego spod przymrużonych powiek.
- Mniej więcej - odpowiedział wymijająco.
- Słuchaj, cieszę się. Naprawdę. - uśmiechnęłam się do niego pokrzepiająco.
- To dobrze. Jeszcze miesiąc do Bożego Narodzenia, dzięki Bogu.
- Nie mogę się doczekać - mimowolnie się uśmiechnęłam - Wiesz co, chyba nie mogę do ciebie jechać na Wigilię.
- Dlaczego? - zapytał blondyn, marszcząc przy tym brwi.
- Pomyślałam że... mimo wszystko wolałabym być z rodzicami. Wcześniej nie rozstawaliśmy się na tak długo, a do następnych ferii jeszcze kupa czasu... - westchnęłam.
Jasne, chciałam jechać do Malfoya, ale stęskniłam się za rodzicami. Nie wyobrażam sobie świąt bez nich, nawet jeśli w domu jest remont i nasza kolacja będzię się składać z chińszczyzny.
- Ale.. Ale moja mama już wie że będziesz! I... I już jest wszystko przygotowane ! - zawołał zdenerwowany.
- Przepraszam, nie chciałam żeby wyszło takie zamieszanie. Ale zamiast mnie niech pojedzie Dev. - puściłam chłopakowi oczko i wstałam z kanapy - A teraz wybacz, ale chyba się przejdę do sowiarni. Muszę wysłać sowę do rodziców. - rzuciłam i ruszyłam w kierunku wyjścia, na co blondyn zerwał sie z fotela i zagrodził mi wyjście.
- Później! - powiedział szybko i złapał mnie za nadgarstki - Teraz musisz iść ze mną do Dumbledore'a .
- Po co? - zapytałam zdziwiona.
- Bo tak! Chodź! – powiedział i pociągnął mnie do wyjścia.
- Czy ktoś może mi tu wytłumaczyć całe to zajście ! – zawołałam trochę podenerwowana. Wszyscy coś ukrywają, coś kręcą, a jak ja zaczynam coś mówić to nagle ich świstoklik porywa.
- Przecież już ci wytłumaczyliśmy. Chodź do Wielkiej Sali, zaraz obiad. Dzisiaj trochę później, bo… bo
nauczyciele mieli rade.
- A co z dyrektorem? – zapytałam zdziwiona.
- Już nic, zapomniałem że mam przyjść dopiero wieczorem.
Spojrzałam na blondyna spod zmrużonych powiek. Coś zmyślał.
- Spoko. A Blaise i dziewczyny? – dopytywałam niby obojętnie. W tej samej chwili poczułam jak czyjeś silne ramiona łapią mnie w pasie i podnoszą nad ziemię.
- Tęskniłaś? – zapytał Zabini, kręcąc się ze mną.
- Bardzo – prychnęłam, gdy w końcu postawił mnie na ziemi.
- To dobrze. Może więcej zjesz. – ucieszył się Blaise. Wywróciłam teatralnie oczami i szturchnęłam go w bok.
- Szkoda że ty nie masz takich problemów z jedzeniem. Wyszłoby ci to na zdrowie. – uśmiechnęłam się przymilnie i pchnęłam ogromne drzwi.
Ponad połowa szkoły jadła spokojnie obiad, reszta zapewne jeszcze przeżywała wydarzenie sprzed godziny.
- Smacznego – rzuciłam z uśmiechem, moszcząc się między Pansy a Blaisem. Draco jak zwykle usiadł na przeciw mnie a Devonne wcisnęła się obok niego, przez co zarobiła kilka epitetów od Astorii, która stała nad nią i darła się na bogu ducha winną dziewczynę.
W końcu Nott nie wytrzymał i gwałtownie wstał, po czym złapał Astorię w pasie i zawlókł ją na drugi koniec stołu.
- Greengras doprowadza mnie do szału – mruknął Blaise, nakładając sobie cały talerz ziemniaków i kurczaka.
- Myślisz że mnie nie? – prychnął Draco, próbując zabrać Zabiniemu kurczaka.
- Zostaw to no! – wydarł się w końcu Malfoy, wyrywając półmisek z rąk Blaise’a. O dziwo w tym samym momencie czarnoskóry chłopak go puścił, więc zdecydowana większość tego co w nim zostało, wylądowała na blondynie i Devonne.
- Malfoy! – wrzasnęła wściekła dziewczyna, gwałtownie podnosząc się od stołu.
- Cholera jasna, Blaise! – odwrzasnął chłopak, gromiąc spojrzeniem dławiącego się ze śmiechu Blaise’a.
- Wybacz – wyjęczał winowajca, tak w ramach przeprosin.
- Chłoszczyść – warknęłam, zamaszystym ruchem machając różdżką przed dwójką moich upaćkanych kurczakiem przyjaciół.
- Dzięki – mruknęła Devonne, szturchając blondyna i na powrót siadając. Kiwnęłam jej głową i nałożyłam sobie odrobinę sałatki greckiej, która jako jedyna nie miała w sobie kawałków latającego kurczaka.
- Co ty taka spięta? – zapytała podejrzliwie Pansy, nalewając sobie wody.
- Sama nie wiem.. Jakoś tak – bąknęłam, dłubiąc widelcem po talerzu. Jedną ręką podparłam się pod głowę, która nagle zrobiła się bardzo ciężka. – Chyba jestem zmęczona.
- Dopiero co wstałaś – zauważył Draco.
- Wiem. Dziwne… - mruknęłam bardziej do siebie niż do nich – Mam nadzieję że po obiedzie będą normalne zajęcia.
- Tak, nie ma to jak użeranie się z krwiopijczymi chwastami Sprout, albo trującymi oparami herbatki Snape’a. – ironizował Blaise.
- Żebyś wiedział – przytaknęłam entuzjastycznie. Lubiłam lekcje, można było uciec myślami gdzieś indziej niż tylko w ponure odmęty własnej samoświadomości.
- Druga Granger normalnie – prychnął Draco, wskazując widelcem na kogoś za moimi plecami.
Wszyscy jak na zawołanie się odwrócili, szukając wzrokiem pewnej Gryfonki siedzącej dwa stoły dalej.
- Cały czas z nosem w książce – podsumował Blaise i zaczął przedrzeźniać dziewczynę.
- A wiecie że srajtki majkowate nie umieją robić siusiu w kibelku? A wiecie że kotecek Marysi to był piesek? A wiecie że nie wiem co to kosmetyczka? – piszczał zgryźliwie. Mimowolnie się zaśmiałam, w końcu ta cała Granger faktycznie była trochę szurnięta na tym punkcie. Nie żebym oceniała ludzi po wyglądzie, jak niektórzy tutaj.
- Bez przesady – prychnęłam – Ja nie jestem takim alienem.
- No nie jesteś, nie jesteś – przymilał się Blaise – Jesteś istną duszą towarzystwa, co prawda pijaną, rzucającą butelkami o ścianę, ale zawsze coś… - zaśmiał się wrednie, za co zarobił kuksańca w bok.
- No ty za to się lejesz na każdej imprezie więc wiesz – odgryzłam się złośliwie.
- Jam jest samiec, ja się musieć bić! – zawołał potężnym basem, na co cała nasza grupka roześmiała się serdecznie.
- Ty i samiec to dwie różne osoby – śmiała się Pansy.
- A udowodnić ci? – zapytał z cwaniackim uśmiechem.
- A proszę cię bardzo – prychnęła dziewczyna – Nie masz nawet jak. Bo wiesz, jak się ma takiego – tu pokazała swój mały palec u dłoni – to się ma Porsche.
- Ty mała, bezczelna… - warknął chłopak, wstając gwałtownie i łapiąc się za rozporek.
Odruchowo chwyciłam pustą tacę po kurczaku i prędko zasłoniłam strategiczne miejsca Zabiniego.
- Blaise! – zawołałam oburzona – Trochę kultury przy obiedzie!
Zabini spojrzał na mnie z politowaniem, po czym postukał się w czoło.
- Mam majtki wiesz. – prychnął a ja poczułam że jestem czerwona jak piwonia.
- Wolimy nie oglądać twoich tęczowych misiów – wtrąciła złośliwie Pans.
- Spokojnie, dzisiaj mam w serducha – chłopak wypiął dumnie pierś do przodu.
- Zuch chłopak – pochwalił go Draco – Ja mam akurat gładkie.
- Bo bardzo nas to obchodzi – rzuciłam z przekąsem, wywracając teatralnie oczami.
- Wiadomo. A wy, śliczne panie, jakie macie majtki? – zagruchał Blaise, ruszając sugestywnie brwiami.
- Powiedziałabym sam sobie zobacz, ale raczej nie skorzystam. – uśmiechnęłam się do rozczarowanego chłopaka. – Ale mam różowe bokserki, jeśli koniecznie musicie wiedzieć.
Draco i Blaise zaczęli się śmiać, a Pansy spojrzała na mnie z politowaniem.
- Hope, ja rozumiem że starasz się zapomnieć o rodzicach, ale… AUU! – zawyła przeraźliwie Devonne, a mnie zamurowało.
- Słucham? – zapytałam zszokowana – O czym ty mówisz?
- Patrzcie, Dumbledore! – zawołał nagle Blaise, wstając i zaczynając klaskać. Draco natychmiast poszedł w jego ślady, podobnie jak reszta Sali.
- Co wy odwalacie? – zapytałam, gdy zgiełk nieco zmalał.
- Cicho, chce posłuchać dyrektora – syknęła Pansy, dając nam do zrozumienia że mamy się zamknąć. Od kiedy oni nagle tak bardzo lubią Dumbledore’a?
- Moi drodzy uczniowie! – dyrektor wstał zza ogromnego stołu i uciszył nas gestem ręki – Jak zapewne część z was już wie, dotknęła nas straszna…
- Lumos Maxima! – wrzasnął Malfoy, machając wściekle różdżką.
- Co do… - warknęłam, nagle oślepiona jasnym światłem.
- Panie Malfoy! – wrzasnęła wściekła profesor McGonagall. Światło zaczęło blednąć aż w końcu zniknęło zupełnie, lecz w Wielkiej Sali zapanował totalny chaos – młodsi uczniowie nie wiedzieli co się dzieję, w panice zaczęli na siebie w padać i się rozbiegać, Prefekci i Profesorowie próbowali nad tym zapanować, lecz na nie bardzo im się to udawało.
W mgnieniu oka Malfoy wyparował, podobnie jak Blaise i Pansy, jedynie zdezorientowana Devonne wydawała się nie poruszona całym tym wydarzeniem.
Nagle wpadł na mnie jakiś pierwszoroczny w zielonych szatach.
- Hej, wszystko w porządku – powiedziałam, łapiąc go za ramię gdy ten stracił równowagę. – To tylko Malfoy się wydurnia.
- Pan Malfoy, jeśli już. Szlamo. – warknął dzieciak i uciekł w przeciwnym kierunku.
Zdziwiona odprowadziłam go wzrokiem. Ja? Szlamą? Chyba coś mu się pomyliło.
- Chodźmy stąd, zanim nas stratują do końca – powiedziałam do blondynki która natychmiast ruszyła do wyjścia, nawet nie zwróciwszy uwagi na brak kilku osób.
Prefekci Slytherinu zdołali utrzymać dzieciaki przy jednym stole, lecz na ty kończył się sukces pedagogiczny reszty Prefektów.
Gdy wychodziłam z Wielkiej Sali, tuż obok mnie wybiegła zgraja dzieciaków rozbiegających się na wszystkie strony. Nic potem dziwnego że po szkole chodzą plotki o trollach z ostatniego piętra – jeśli jakiś dzieciak się zgubi, i jakimś cudem uda mu się przeżyć, nie jest potem zbyt „ludzki” . Długotrwała separacja od ludzi jednak pozostawia ślad w psychice.
- Idę do biblioteki. Spotkamy się na eliksirach – rzuciła Devonne, skręcając nagle w prawo. Nie zdążyłam jej odpowiedzieć, gdy zniknęła za rogiem.
Nagle zauważyłam znajomy blask rudych włosów.
- Co ty tu robisz? – zapytała Bunshee, śmiejąc się głośno.
- Idę na zajęcia. Czy ty zawsze musisz się tak drzeć – zapytałam z politowaniem.
- Tak! – pisnęła przeraźliwie, latając tuż nad moją głową. Rudowłosa nagle zatrzymała się tuż przede mną, wlepiając we mnie zielone oczy. Wydały mi się dziwnie znajome.
- Jesteś głupia, wiesz? – zauważyła niby to od niechcenia.
- A ty złośliwa. – warknęłam, szybko ją mijając. Zachowywała się jak rozpuszczony bachor.
- Dobrze mi z tym. – ponownie zaczęła się śmiać.
- Dumbledore powinien lepiej sprawdzać duchy zanim pozwoli im tu zamieszkać – mruknęłam, pragnąc znaleźć się jak najdalej od tej dziwnej dziewczyny.
- Och tym się nie przejmuj! – śmiała się rudowłosa. – Lepiej spójrz na swoich przyjaciół.
- W sensie?
- Po prostu. Czasem ci najlepsi, okazują się najpodlejsi. Sama wiem, bo takiego miałam – dziewczyna nagle posmutniała.
- Współczuję, ale to nie znaczy że wszyscy tacy są. Nie znasz ani mnie ani moich przyjaciół, więc ich nie oceniaj. – spojrzałam z ukosa na nagle poważną Bunshee.
- Ty też ich nie znasz, pamiętaj o tym. Posłuchaj mnie teraz uważnie, bo to pierwszy i ostatni raz gdy daję ci radę, mała Florence – dziewczyna zamilkła dramatycznie, po czym ponownie przede mną stanęła – Pilnuj swojego serca. Jeśli oddasz je nie właściwej osobie, możesz je stracić. A bez serca umrzesz.
Zwariowała, to pewne.
- Posłuchaj Bunshee, rozumiem że boli cię to że twój przyjaciel okazał się mendą, ale to nie znaczy że inni twoi przyjaciele też musieli tacy być. – odparłam, patrząc dziewczynie w oczy.
- Nie zdążyłam mieć innych przyjaciół, bo mnie zabił. Skazał na śmierć. – wyszeptała, a w jej oczach zaszkliły się łzy.
- Ja… - zaczęłam, lecz rudowłosa nagle zniknęła, a z jakiejś klasy wyszedł Potter.
- Znowu się spotykamy - uśmiechnął się złośliwie.
- Mało ci Potter? Masz chyba jeszcze stempel pod okiem, co? - prychnęłam pogardliwie, mierząc go chłodnym spojrzeniem.
- Spokojnie. Na twoim miejscu martwiłbym się o siebie.
- Niby dlaczego? - warknęłam, próbując go ominąć.
- Co u cioci i wujka? - zapytał, szczerząc się debilnie.
- Wszystko dobrze, nie martw się - powiedziałam oschle i go odepchnęłam. Potter wydał się nieco zdezorientowany, lecz o dziwo mnie przepuścił.
- Kretyn... - mruknęłam pod nosem, wchodząc do sali od eliksirów. Było w niej już kilka osób, przeważnie sami kujoni, pokroju Granger.
Usiadłam w wolnej ławce na tyłach klasy, czekając na rozpoczęcie zajęć.
- Musimy pogadać - usłyszałam nagle i odwróciłam się w stronę Hermiony.
- Siadaj - powiedziałam z nutą niechęci w głosie.
~*~
Rozdział bez bety, pewnie błędów jak mrówek, za co bardzo przepraszam.
Koniecznie chciałam go wstawić jeszcze w styczniu, co by nie zostawiać was z 1 rozdziałem na miesiąc.
Rozdział z dedykacją dla kilku osób :
~ dla Agaty
~ dla Drusilli
~ dla JA^^
~ dla Eveneth
Słuchajcie, mam do was taką sprawę, wpadłam ostatnio na fantastycznego bloga, ale zgubiłam adres.
Nie pamiętam nawet jak sie nazywała główna bohaterka, wiem tylko że przeprowadziła się do Londynu z Hiszpanii, i jest to w czasach młodości Jamesa, Syriusza, Lily i reszty. No a blog jest po prostu świetny, akcja niesamowita. W ostatnim rozdziale była chyba o odrabianiu szlabanu przez Syriusza i tą dziewczynę u Filcha gdzie znaleźli kartotekę dziewczyny która wyglądała dokładnie jak ona, i nie wiadomo czy nie była adopotowana.
Jeżeli ktokolwiek kojarzy tego bloga, bardzo was proszę, dajcie znać ;*
Kolejny rozdział nie wiem kiedy, postaram się dodać coś na 14 lutego. No i przede wszystkim bardzo dziękuję za komentarze pod poprzednim rozdziałem ;>
Kocham was ^^
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Pierwsza!!! :D
OdpowiedzUsuńA teraz czas przeczytać to cudo *.*
O MÓJ BOŻE! KOBIETO! *-*
UsuńTen rozdział jest cudowny! Biedna Hope! Nic nie pamięta :c
Ciekawi mnie to, o czym Miona chce z nią pogadać. Może przeprosi za zachowanie Rona i Harry'ego? :o
Blaise jak zwykle rozwala system! XD ta akcja z gaciami xD hahaha :D
Dziękuję ci za dedykację :*
Nie spodziewałam się tego *-* takie wyróżnienie <3
Czekam na nowy! *.*
No i zapraszam do siebie: http://believe-in-impossible-feelings.blogspot.com/ :)
Pozdrawiam i życzę weny :*
Twoja Eveneth.
Kochana Stello,
OdpowiedzUsuńJak zwykle oczarowałaś mnie swoim blogiem. Zawsze, jak spodoba mi się (a raczej nam, mnie i Róży) jakiś blog, to razem z moją przyjaciółką wymyślamy nowe rozdziały do innych blogów. Jednak zawsze nas zaskakujesz. My wyjeżdżamy z jakimś "będzie zrozpaczona, Blaise będzie ją pocieszał, pocałują się i zejdą z powrotem, a wszystko zobaczy zajebiaszczy blondyn". A tu takie "O! Wszystko zapomniała!" Cholera, zaczęło się na wyrywaniu sobie myszki (czytam za szybko xd), a skończyło na czytaniu ze spokojem i wciąganiu każdego napisanego słowa (doszło do tego, że Róża chciała się napić herbaty nosem xD). Blaise bez reszty opętał nasze głowy, i ze śmiechem powtarzamy sobie jego zajebiste teksty. Oraz Draco, gdy zamienił się w sexy blondynkę :3. A jakie sprytne wywinięcie się ze sprawy. Pocałunek Devonne i Draco, o którym nawet Ślizgonka nie wiedziała, też jest rozwalający. Czekam z niecierpliwością na rozdział 16.
Pozdrowienia,
Wciągająca tęczę nosem
Cappuccine
Jednego nie ogaraniam czemu pan Malfoy, a ona szlama, a oni nagle szanują Albusa ? LOL
OdpowiedzUsuńPrzeprasza, ale z twojego komentarza nie da się nic zrozumieć. O co chodzi z Panem Malfoy'em, kto jest szlamą i kto nagle szanuje dyrektora? I na przyszłość polecam stosowanie kropek (Jednego nie ogaraniam i w tym właśnie miejscu powinna być kropka) Ja z bloga ogarniam wszystko, oprócz twego komentarza. Mogłabyś/ mógłbyś wytłumaczyć mi, o co w nim chodzi?
UsuńSerdeczne pozdrowienia
Cappuccine
Kobieeto, wracaj! Strasznie spodobał mi się twój blog :3 masz świetny styl pisania. Milly88
OdpowiedzUsuńO kurr, dawno mnie tu nie bylo więc już nadrabiam zaległości :)
OdpowiedzUsuńPierwsze o czym pomyślałam to "o kurwa ona nie pamięta" no cóż tym to mnie kompletnie zaskoczyłaś. Dobry conor pomógł jej ^^ haha chociaz on to niby nie ma nic z tym wspolnego. No dobra poplątałam to chyba. No nie ważne, jednak dalej zastanawiam sie co z jej rodzicami. W sensie przyczyny śmierci. No mam nadzieje ze to wyjaśnisz prędko. A właśnie... może jakiś rozdział...? A zresztą sama nie jestem lepsza w wstawianiu rozdziałów więc nie bede żulić. Jak już przy rozdziałach jestem to ci zaspamię że u mnie rozdział się wreszcie ukazał i jak chcesz to wpadaj :)
No to po spamie i wracam do twojego opowiadania. Mialam fest banana na ryju jak zobaczylam a raczej przeczytalam że draco i harry sie pobili i poróżdżkowali. I jeju teraz jeszcze mi sie przypomnialo że ... i już zapomniałam.... no nie no trzeba ćwiczyć pamiec bo skleroze mam xd
I a właśnie! Hope nie może wrócić do domu. To co zostaje w hogwarcie a może draacuś ją weźmie haha o i pamięć wrócila. Serio wymyślili że demelza z draco sie calowała.!? Absurd! Nie mogli nic lepszego wykombinować. Teraz hope soo sad jest i ehh. Dobra koniec bo pisze bez sensu, ładu i składu. I pa.
Witaj :)
OdpowiedzUsuńJeśli potrzebujesz zwiastuna na swojego bloga to serdecznie zapraszam tutaj :
dolina-zwiastunow.blogspot.com
Pozdrawiam <3
PS. Wybacz, że tutaj ale nie widzę spamu :c
OJEJU! Ja nie wierzę :c ja zapomniałam skomentować?! Ale jestem na siebie zła... Przepraszam najmocniej i postaram się poprawić <3 serduszko pełne miłości na przeprosiny
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału... Bomba :D Nawet ja nie wiedziałam na początku o co chodzi, więc to znaczy, że wyszło ci genialnie. Jak to jest możliwe, że ona nic nie pamięta! :O czym ten Conor ją naćpał? :c
I powtórzę... Dlaczego ona do jasnej anielki nic nie pamięta XDD sory ale nie mogę wyjść z szoku O.o
W główkę oberwała jakimś zaklęciem xD
Usuńhttp://niekonczaca-opowiesc-hogwartu.blogspot.com/
Benshee wydaje się być niezwykle ciekawą postacią, mam nadzieję, że będzie jej więcej. I nawet jej imię jest takie...śpiewne i gładkie!
OdpowiedzUsuńDobrze, że Hope pogodziła się z Blaisem (lub na odwrót). Jednak ich wspólne rozmowy są niezastąpione!
Non stop śmiałam się, jak czytałam ten rozdział, dobra robota!
I to jak opisałaś Hermionę... hahaha- najlepsze!
Jedno DUŻE "ale" .... kiedy Ty planujesz dodać coś nowego, hmm? :)