Nerwowo obejrzałam się przez ramię. Mama i tata wciąż stali
na peronie , uśmiechając się promiennie i machając do mnie. Wzięłam głęboki
oddech i wsiadłam do pociągu. Rozejrzałam się i dostrzegłam Harry’ego , gestem
dłoni przywołującego mnie do siebie. Ruszyłam w jego kierunku.
- No rusz się Flo! – zawołał i zniknął w przedziale. Z wahaniem poszłam w jego ślady. Mój kuzyn siedział rozpłaszczony na siedzeniu a naprzeciw niego siedział rudy chłopak i dziewczyna z brązowymi lokami. Wywnioskowałam że to Ron i Hermiona , przyjaciele Pottera.
- Cześć – powiedziałam nieśmiało.
- Hej ! W końcu możemy cię poznać ! – zawołała dziewczyna i mocno mnie uściskała. Uśmiechnęłam się do niej i usiadłam obok kuzyna.
- Ron! – syknęła Hermiona w stronę rudzielca , szturchając go łokciem. Chłopak natychmiast pozbierał swoją szczękę z podłogi i wyciągnął w moją stronę dłoń.
- Ro… Ronald jestem – wydukał.
- Hope . – przedstawiłam się ściskając dłoń chłopaka. Rudy wcale nie miał zamiaru puścić mojej ręki , tylko wciąż gapił się na mnie z miną niedorozwiniętego dziecka na widok lizaczka.
- Ron ! – szturchnęła go ponownie brązowowłosa . Rudy poprawił się na siedzeniu i z nieszczęśliwą miną mnie puścił .
- Jesteś pewna że wszystko masz? Masz sowę? Kufer? Kociołek? Piżamę też? – upewniał się mój kuzyn. Raz po raz potakiwałam , aż w końcu skończył swoją litanię - … szczotkę do zębów?
- Harry ! – jęknęłam zrezygnowana.
- Dobrze już dobrze . Martwię się. Wiesz że ciotka Irma by mnie zabiła gdyby coś ci się stało .
Mimowolnie zachichotałam. Przed oczami stanęła mi wizja Harry’ego tłumaczącego mamie że zgubiłam się w pociągu. Moja matka należała do impulsywnych osób które nie mogą zapanować nad swoimi nerwami. Biorąc pod uwagę ilość rozbitych lamp , wazonów i donic , Harry musiałby natychmiast użyć peleryny-niewidki . Chociaż , moja matka miała w głowie wbudowany radar , więc pewnie na nic by mu się to zdało.
- Nie dramatyzuj Harry. Hope jest już dużą dziewczynką . – powiedziała Hermiona.
Spojrzałam na nią nieprzychylnie. Była ode mnie 4 miesiące starsza z tego co wiem .
- Dokładnie . – potwierdziłam. Harry teatralnie wywrócił oczami.
- Koniec tematu. Flo , masz grzebień? – zapytał nagle.
Wygrzebałam ze swojej torby grzebień i lusterko które Harry natychmiast ode mnie wziął.
- Co ty… - przerwałam. Na widok mojego kuzyna wybuchnęłam głośnym śmiechem, podobnie jak pozostała dwójka naszych towarzyszy.
- Dobrze jest? Ale tak czy nie?! – pytał Harry , nerwowo zerkając w lusterko i zaczesując swoją grzywkę w coraz to innym kierunku. Minę miał przy tym tak komiczną , że poczułam łzy napływające mi do oczu . Włosy sterczały mu na wszystkie strony , widać że nad nimi nie panował.
- Ja spróbuje – wydukałam przez śmiech i szepcząc zaklęcie układające włosy machnęłam różdżką.
- Coś ty zrobiła ! – wrzasnął . Chłopak natychmiast zaczął czesać swoje 20cm afro , lecz po chwili jego , a właściwie mój grzebień zniknął w piekielnych odmętach jego włosów.
- Zrób coś ! – wrzeszczał płaczliwie , miotając się po przedziale jak oparzony. Hermiona otwarcie płakała ze śmiechu , Ron natomiast niemal osunął się na podłogę i trzymał się za brzuch.
- Co tu się wyrabia .. – usłyszałam i w drzwiach stanęła ładna , ruda dziewczyna .
- Ginny ! – pisnął Harry i zakrył dłońmi głowę. Rzeczona Ginny wlepiła w niego oczy po czym sama wybuchła śmiechem tak zaraźliwym , że nie sposób było przestać się śmiać.
Harry odwrócił się w moją stronę z rządzą mordu w oczach. Wyjął z kieszeni różdżkę i wycelował nią we mnie.
- Protego! – krzyknęłam .
- Densaugeo ! – wrzasnął Harry , niemal w tym samym momencie. Jednak sekundę później. Zaklęcie mojego kuzyna odbiło się od mojej tarczy i uderzyło w niego samego.
Harry’emu w ciągu sekundy wyrosły prawie 30cm siekacze. Ginny upadła na podłogę i zaczęła się turlać ze śmiechu , ja natomiast spojrzałam na kuzyna z wyższością. Minęłam wrzeszczącego chłopaka i wyszłam z przedziału. Rozejrzałam się i ruszyłam w poszukiwaniu toalety. Przeszłam przez dwa wagony i zatrzymałam się przy oknie. Widok był piękny. Sunęliśmy właśnie przez pole rozpościerające się aż po horyzont.
- Co taka ślicznotka jak ty , robi tutaj sama – usłyszałam tuż przy swoim lewym uchu. Niemal poskoczyłam w miejscu i obróciłam się w stronę nieznajomego. Przede mną stał jakiś chłopak z burzą ciemnych włosów i hipnotycznym spojrzeniem .
- Ja… Szukam toalety… - powiedziałam cicho. Chłopak uśmiechnął się i przysunął w moją stronę. Gdy położył ręce na moich biodrach , chciałam się odsunąć , lecz nieznajomy przyciągnął mnie mocniej.
- Zostaw mnie – powiedziałam i szarpnęłam się mocniej.
- Spodoba ci się – szepnął i pochylił się w moją stronę. Zaczęłam się szarpać rzucać w jego ramionach.
- Nott! – wrzasnął ktoś. Brunet puścił mnie i cofnął się o krok.
- Co ty kurwa wyprawiasz?! – wrzeszczał jakiś tleniony blondas , gestykulując jak pojebany .
- Nic – mruknął w odpowiedzi tamten.
- Do przedziału ! BIEGIEM ! – ryknął jak wściekły. Co on , ma jakieś problemy ze słuchem że się tak drze? Zapewne było go dobrze słychać na końcu tego pociągu.
- Coś ty za jedna? – warknął niemiło.
- Hope Florence – powiedziałam dumnie . Chłopak spojrzał na mnie zdziwiony.
- Czego się wydzierasz jak ranny nosorożec w czasie godów? – zapytał ze śmiechem jakiś czarnoskóry chłopak.
- Co tu robisz? – burknął w jego stronę tleniony.
- Usłyszałem jak opieprzasz Theodorka. Widzę że spotkałeś nimfę . – powiedział uśmiechając się do mnie uroczo.
- Raczej nową. – odpowiedział z przekąsem.
- Super! Jestem Blaise Zabini , a ty pewnie jesteś moją przyszłą żoną , nieprawdaż? – zapytał Blaise , wyciągając w moją stronę dłoń. Podałam mu ją a chłopak delikatnie ją ucałował.
- Jestem Hope Florence .
- Hope… - powtórzył z rozmarzeniem. Uśmiechnęłam się w przypływie sympatii do tego chłopaka.
- Nie pajacuj Zabini. Cleo ci się znudziła? – zapytał blondyn.
- Zerwaliśmy w zeszłym tygodniu , chciałem być wolny na wypadek gdyby Sevuś jednak odwzajemnił mą miłość.
- Oczywiście. A może liczyłeś że McNiewyżyta rzuci ci się w ramiona? – prychnął z politowaniem.
- No tak , moja słodka Minerva . Myślisz że nadal trzyma dla ciebie swoje dziewictwo?
Zachichotałam i spojrzałam na wkurzonego blondasa. Zabini natomiast ukazał swoje białe zęby w szerokim uśmiechu.
- Przepraszam za niego , Dracuś dziś nie dostał ukochanego kocyka do bagażu podręcznego – powiedział niby to szeptem Blaise. Zaśmiałam się razem z Blaisem ale wzrok Draco skutecznie zgasił atmosferę.
- Opanuj się Zabini. Ta dziewczyna to kuzynka Pottera. – warknął. Blaise spojrzał na mnie zdziwiony.
- Serio? – Blaise nie dowierzał.
- Tak. Ale teraz Harry się do tego nie przyzna.
- Czemu? – zapytał z zaciekawieniem .
- Bo dorobiłam mu afro i królicze zęby . – rzuciłam . Blaise roześmiał się i klepnął Draco w ramię.
- Już ją lubię! – zawołał. Uśmiechnęłam się ciepło.
- Będę już wracać – powiedziałam. Blaise wysłał mi w powietrzu całusa i zaczął mi machać. Machał dopóki Malfoy nie złapał go za koszulę i nie odholował do przedziału. Ja w tym czasie wróciłam do kuzyna i jego przyjaciół.
- Wróciłaś już – zauważył Harry , znów wyglądając jak Harry.
- Tak – powiedziałam radośnie.
- Co taka szczęśliwa? – zapytał podejrzliwie.
- Poznałam kilka osób. Przesympatycznego chłopaka i jeszcze dwóch innych , jeden pajac a drugi strasznie skwaszony , jakby miał sok z cytryny we krwi.
- Jak się nazywają? – zapytała zaciekawiona Hermiona.
- Ten fajny to Blaise , a tamci dwaj to chyba Theodor i Draco .
Zapanowała krępująca cisza.
- Co ty do jasnej cholery robiłaś w wagonie Slytherinu. – warknął Harry. Spojrzałam na niego , zdziwiona jego nagłym złym nastrojem.
- Szukałam toalety.
- Dwa wagony dalej?! – krzyknął , przestając nad sobą panować.
- O co ci chodzi , przecież to nic złego ..
- Właśnie że to jest coś złego ! – wrzasnął Harry – Nie masz prawa choćby rozmawiać z tymi szumowinami ! Rozumiesz?!
- Pragnę cię uświadomić, że jestem prawie pełnoletnia, i mam prawo robić co mi się żywnie podoba. – powiedziałam spokojnie i wyszłam z przedziału . Harry natychmiast ruszył za mną i złapał mnie za ramie.
- Nigdzie nie idziesz! – krzyknął , ciągnąc mnie z powrotem do wagonu.
- Puść mnie ! – krzyknęłam i próbując mu się wyrwać kopnęłam go w nogę. Chłopak wkurzył się jeszcze bardziej i tym razem złapał mnie jeszcze w talii .
- Rictusempra! – usłyszałam i Harry upadł na podłogę. Natychmiast od niego odskoczyłam i ku swojemu zdziwieniu , zobaczyłam przed sobą Blaise’a.
- Nie wiesz bliznowaty że kobiet się nie szarpie?! – warknął. Potter jęknął i spróbował się podnieść. Koło niego natychmiast pojawił się Ron .
- Chodź Kwiatku , idziemy stąd – rzucił Blaise i ukłonem wskazał bym poszła pierwsza.
- Nic mu nie będzie? – zapytałam cicho, gdy opuściliśmy mój wagon.
- Spokojnie , nie będzie głupszy niż zwykle.
Uśmiechnęłam się na te słowa i spojrzałam w rozpromienioną twarz Blaise’a.
- Śmieszne masz imię . – stwierdził .
- Hope. Nadzieja .
- Jak przyjaciele na ciebie mówią?
- Zależy . Głównie Flo . A do ciebie?
- Diable – powiedział złowrogo i zaczął się śmiać jak mała dziewczynka.
- To twoja wersja diabolicznego śmiechu? – zapytałam ze śmiechem. Blaise pokiwał entuzjastycznie głową.
- Mam jeszcze taki – tu ryknął na całe gardło , śmiejąc się jak morderca. Spojrzałam na niego z podziwem. Chłopak przestał i wskazał otwarte drzwi przedziału.
- Zostawiłem je zamknięte . – zauważył wchodząc do środka.
- Słysząc twoje rzężenie , otworzyłam ci. Naprawdę , tego śmiechu nie da się pomylić z niczym innym – powiedziała jakaś dziewczyna.
Blaise wystawił głowę zza szyby .
- Wejdziesz czy mam cię wnieść? – zapytał. Zarumieniłam się i zrobiłam krok w jego kierunku.
- Kochani , przedstawiam wam naszego gościa . Pansy , to jest Kwiatek . Kwiatku , to jest Pansy i Draciątko . – Blaise zrobił zmartwioną minę – Ojej. Nie kupiłem ci lizaka. Tylko nie płacz – powiedział szybko , jakby chcąc zapobiec katastrofie . Blondyn zmroził go spojrzeniem.
- Co ona tu robi? – zapytał chłodno.
- Stoi. Przyprowadziłem ją tu , ponieważ jej kuzyn jest wyjątkowo gburowatym chamem.
- Słucham? – jęknął Draco z litością .
- Nie mów słucham , bo cie Drops wyrucha. Bo ja raczej nie. No bliznowaty zrobił jej awanturę o to że nas poznała i zaczął ją szarpać. – wyjaśnił Blaise. Draco mruknął coś w odpowiedzi a Blaise podszedł do mnie i wepchnął mnie do przedziału.
- Sama …
- Widze – przerwał mi – zwłaszcza że stopy ci się stopiły z podłogą – rzucił i posadził mnie obok siebie.
- Pansy , zrób coś z Dracusiem , widzisz że się nadąsało dziecko. – pouczył siedzącą naprzeciw mnie dziewczynę.
Pansy w odpowiedzi na jego słowa wyczarowała blondynowi samochodzik.
- No , Dracuś , no masz. No pobaw się , no widzę że chcesz – zachęcała go . Chłopak obrzucił ją spojrzeniem którego nauczył się od Chucka Norrisa a szatynka wygięła usta w podkówkę.
- Uspokój się Diable , albo zaraz wparuje tu grupa aurorów. – powiedział Draco po czym wziął od Pansy samochód i zamienił go w butelkę .. . whisky . Blaise cmoknął z niezadowoleniem i sam zmienił alkohol w butelkę mleka dla niemowląt.
Blondyn uśmiechnął się i zaczął transumotwać buteleczkę.
Wysiadłam z pociągu i zauważyłam kobietę idącą w moim kierunku.
- Witaj młoda damo. Nazywam się Minerva McGonagall i zaprowadzę cię teraz do zamku . Zanim dołączysz do reszty uczniów , musisz zostać przydzielona do domu. Za mną proszę – powiedziała po czym szybkim krokiem ruszyła w stronę zamczyska.
Właśnie , ten zamek…
Wiedziałam jak wygląda ze zdjęć ojca. Ale na żywo… ta budowla robiła piorunujące wrażenie. Mimo widocznego upływu lat , ten zamek wyglądał … niesamowicie. Czas mu służy. Moim pierwszym odczuciem po ujrzeniu tego cudu architektury , był szacunek. Że mimo licznych wojen , kryzysów i innych wydarzeń , ten budynek stoi niczym niewzruszona twierdza.
Weszłyśmy do zamku nieco później od innych.
- To Wielka Sala. – oznajmiła McGonagall i pchnęła drewniane wrota.
Setki , jeśli nie tysiące par oczu były skierowane prosto na mnie i kobietę. Poczułam jak rumieniec wpełza na moją twarz.
- Witamy w naszej szkole panno Florence! – zawołał dyrektor którego miałam przyjemność poznać wcześniej. – Jak się zapewne panienka domyśla , za chwilę pozna panienka swój dom . Zapraszamy !
Gestem dłoni starzec wskazał mi krzesełko na którym leżał stary postrzępiony kapelusz.
Gdy usiadłam i włożyłam to coś na głowę , od razu dostrzegłam znajome mi twarze. Harry , Ron , Hemriona i Ginny siedzieli przy stole o złoto-czerwonych barwach. Następnie ujrzałam Blaise’a i jego towarzyszy .
- Taak , nie ma wątpliwości – usłyszałam . To coś gada?! Wiele mnie kosztowało żeby nie zerwać tego z krzykiem.
- Jak sądzisz , gdzie cię przydzielę? – usłyszałam zachrypnięty głos starej kobiety.
Gryffindor. To była moja pierwsza myśl. Kolejną było wspomnienie mojego niezbyt lubianego kuzyna i nieogarniętego rudego .
- Masz serce lwicy Hope . Lecz reszta się nie zgadza… - mruczała .
- SLYTHERIN! – wrzasnęła po sekundzie. McGonagall zabrała mi czapkę i wskazała wiwatujący stół przy którym siedział Blaise. Spojrzałam na przerażonego Harry’ego i uśmiechnęłam się. Pewnym krokiem podeszłam do zielono-srebrnego stołu który powitał mnie jak starego członka rodziny .
- Wspaniale Kwiatku! Chodź no tu do wujka Diabła , niech no cię uściskam! – wrzeszczał Diabeł i przepychając się przez tłum , porwał mnie w ramiona . Zaczęłam się śmiać , atmosfera panująca przy stole szybko mi się udzieliła. Blaise posadził mnie między sobą a Pansy . Naprzeciwko nas siedział Draco i kilka osób których imion nie znałam.
- Wiedziałem że będziesz z nami ! – zawołał radośnie Blaise . Wszyscy podchwycili jego słowa jak mantrę i zaczęli się przekrzykiwać jak się cieszą że trafiłam właśnie do ich domu.
Byłam w domu.
- Chodź FLo , pokaże ci nasze dormitorium ! – zaproponowała Pansy i pociągnęła mnie w stronę pokoju. Mój kufer i reszta rzeczy już tam były , Pansy była natomiast już rozpakowana.
- Cieszę się że trafiłaś właśnie do nas! – powiedziała ze szczerym uśmiechem.
- Ja też . Nie zniosłabym mojego kuzyna – zaśmiałam się.
- Bliznowaty jest okropny , fakt. Zresztą , kto może to lepiej wiedzieć od nas .
- Czemu? – zapytałam.
- Potter nienawidzi Draco i Blaise’a. Ma do nich wewnętrzny uraz , tak jak potrzebę bliskości lustra.
Zaśmiałam się na jej słowa. To była akurat prawda . Harry przy każdej okazji poprawiał swoją grzywkę lub oglądał swoje profile.
Zaczęłam rozpakowywać swoje rzeczy. Machnięciem różdżki załatwiłam sprawę , i wszystko było jak w moim starym pokoju.
Pansy brała akurat prysznic , gdy ktoś zapukał do drzwi.
Otworzyłam i zobaczyłam w nich Blaise’a.
- Hej Kwiatku. Zaklimatyzowałaś się? – zapytał.
- Pewnie. Ten pokój jest świetny – powiedziałam i rzuciłam się na łóżko. Blaise usiadł naprzeciwko mnie , na łóżku Pansy.
- Cieszę się że ci się tu podoba. Jutro organizujemy imprezę powitalną na której nie może cię zabraknąć.
- Zobaczymy co da się zrobić – zaśmiałam się.
- A , mam tu coś dla ciebie . – powiedział i sięgnął do kieszeni.
Wyjął z niej dwie plakietki z wizerunkiem Harry’ego. Z afro i zębami. Na plakietce został uwieczniony moment , gdy Harry rzuca się po całym pokoju . Zaczęłam się śmiać i natychmiast przypięłam sobie plakietkę do szaty. Plakietkę dla Pansy , Blaise zostawił na jej łóżku.
- Będę leciał . Dobrej nocy Kwiatuszku – rzucił na odchodne i wyszedł.
Po chwili zajęłam miejsce Pansy w łazience i gdy się wykąpałam , od razu rzuciłam się na łóżko.
Było to potężne łoże z zieloną grubą kotarą , z ciemnego drewna. Leżało na nim chyba z 10 aksamitnych poduszek w odcieniach srebra i zieleni oraz taka sama kapa. Przejechałam dłonią po materiale . Był tak cudownie chłodny w dotyku…
Wsunęłam się pod kołdrę .
- Dobranoc Flo – powiedziała Pansy , gasząc zaklęciem światło.
- Dobranoc Pansy .
- No rusz się Flo! – zawołał i zniknął w przedziale. Z wahaniem poszłam w jego ślady. Mój kuzyn siedział rozpłaszczony na siedzeniu a naprzeciw niego siedział rudy chłopak i dziewczyna z brązowymi lokami. Wywnioskowałam że to Ron i Hermiona , przyjaciele Pottera.
- Cześć – powiedziałam nieśmiało.
- Hej ! W końcu możemy cię poznać ! – zawołała dziewczyna i mocno mnie uściskała. Uśmiechnęłam się do niej i usiadłam obok kuzyna.
- Ron! – syknęła Hermiona w stronę rudzielca , szturchając go łokciem. Chłopak natychmiast pozbierał swoją szczękę z podłogi i wyciągnął w moją stronę dłoń.
- Ro… Ronald jestem – wydukał.
- Hope . – przedstawiłam się ściskając dłoń chłopaka. Rudy wcale nie miał zamiaru puścić mojej ręki , tylko wciąż gapił się na mnie z miną niedorozwiniętego dziecka na widok lizaczka.
- Ron ! – szturchnęła go ponownie brązowowłosa . Rudy poprawił się na siedzeniu i z nieszczęśliwą miną mnie puścił .
- Jesteś pewna że wszystko masz? Masz sowę? Kufer? Kociołek? Piżamę też? – upewniał się mój kuzyn. Raz po raz potakiwałam , aż w końcu skończył swoją litanię - … szczotkę do zębów?
- Harry ! – jęknęłam zrezygnowana.
- Dobrze już dobrze . Martwię się. Wiesz że ciotka Irma by mnie zabiła gdyby coś ci się stało .
Mimowolnie zachichotałam. Przed oczami stanęła mi wizja Harry’ego tłumaczącego mamie że zgubiłam się w pociągu. Moja matka należała do impulsywnych osób które nie mogą zapanować nad swoimi nerwami. Biorąc pod uwagę ilość rozbitych lamp , wazonów i donic , Harry musiałby natychmiast użyć peleryny-niewidki . Chociaż , moja matka miała w głowie wbudowany radar , więc pewnie na nic by mu się to zdało.
- Nie dramatyzuj Harry. Hope jest już dużą dziewczynką . – powiedziała Hermiona.
Spojrzałam na nią nieprzychylnie. Była ode mnie 4 miesiące starsza z tego co wiem .
- Dokładnie . – potwierdziłam. Harry teatralnie wywrócił oczami.
- Koniec tematu. Flo , masz grzebień? – zapytał nagle.
Wygrzebałam ze swojej torby grzebień i lusterko które Harry natychmiast ode mnie wziął.
- Co ty… - przerwałam. Na widok mojego kuzyna wybuchnęłam głośnym śmiechem, podobnie jak pozostała dwójka naszych towarzyszy.
- Dobrze jest? Ale tak czy nie?! – pytał Harry , nerwowo zerkając w lusterko i zaczesując swoją grzywkę w coraz to innym kierunku. Minę miał przy tym tak komiczną , że poczułam łzy napływające mi do oczu . Włosy sterczały mu na wszystkie strony , widać że nad nimi nie panował.
- Ja spróbuje – wydukałam przez śmiech i szepcząc zaklęcie układające włosy machnęłam różdżką.
- Coś ty zrobiła ! – wrzasnął . Chłopak natychmiast zaczął czesać swoje 20cm afro , lecz po chwili jego , a właściwie mój grzebień zniknął w piekielnych odmętach jego włosów.
- Zrób coś ! – wrzeszczał płaczliwie , miotając się po przedziale jak oparzony. Hermiona otwarcie płakała ze śmiechu , Ron natomiast niemal osunął się na podłogę i trzymał się za brzuch.
- Co tu się wyrabia .. – usłyszałam i w drzwiach stanęła ładna , ruda dziewczyna .
- Ginny ! – pisnął Harry i zakrył dłońmi głowę. Rzeczona Ginny wlepiła w niego oczy po czym sama wybuchła śmiechem tak zaraźliwym , że nie sposób było przestać się śmiać.
Harry odwrócił się w moją stronę z rządzą mordu w oczach. Wyjął z kieszeni różdżkę i wycelował nią we mnie.
- Protego! – krzyknęłam .
- Densaugeo ! – wrzasnął Harry , niemal w tym samym momencie. Jednak sekundę później. Zaklęcie mojego kuzyna odbiło się od mojej tarczy i uderzyło w niego samego.
Harry’emu w ciągu sekundy wyrosły prawie 30cm siekacze. Ginny upadła na podłogę i zaczęła się turlać ze śmiechu , ja natomiast spojrzałam na kuzyna z wyższością. Minęłam wrzeszczącego chłopaka i wyszłam z przedziału. Rozejrzałam się i ruszyłam w poszukiwaniu toalety. Przeszłam przez dwa wagony i zatrzymałam się przy oknie. Widok był piękny. Sunęliśmy właśnie przez pole rozpościerające się aż po horyzont.
- Co taka ślicznotka jak ty , robi tutaj sama – usłyszałam tuż przy swoim lewym uchu. Niemal poskoczyłam w miejscu i obróciłam się w stronę nieznajomego. Przede mną stał jakiś chłopak z burzą ciemnych włosów i hipnotycznym spojrzeniem .
- Ja… Szukam toalety… - powiedziałam cicho. Chłopak uśmiechnął się i przysunął w moją stronę. Gdy położył ręce na moich biodrach , chciałam się odsunąć , lecz nieznajomy przyciągnął mnie mocniej.
- Zostaw mnie – powiedziałam i szarpnęłam się mocniej.
- Spodoba ci się – szepnął i pochylił się w moją stronę. Zaczęłam się szarpać rzucać w jego ramionach.
- Nott! – wrzasnął ktoś. Brunet puścił mnie i cofnął się o krok.
- Co ty kurwa wyprawiasz?! – wrzeszczał jakiś tleniony blondas , gestykulując jak pojebany .
- Nic – mruknął w odpowiedzi tamten.
- Do przedziału ! BIEGIEM ! – ryknął jak wściekły. Co on , ma jakieś problemy ze słuchem że się tak drze? Zapewne było go dobrze słychać na końcu tego pociągu.
- Coś ty za jedna? – warknął niemiło.
- Hope Florence – powiedziałam dumnie . Chłopak spojrzał na mnie zdziwiony.
- Czego się wydzierasz jak ranny nosorożec w czasie godów? – zapytał ze śmiechem jakiś czarnoskóry chłopak.
- Co tu robisz? – burknął w jego stronę tleniony.
- Usłyszałem jak opieprzasz Theodorka. Widzę że spotkałeś nimfę . – powiedział uśmiechając się do mnie uroczo.
- Raczej nową. – odpowiedział z przekąsem.
- Super! Jestem Blaise Zabini , a ty pewnie jesteś moją przyszłą żoną , nieprawdaż? – zapytał Blaise , wyciągając w moją stronę dłoń. Podałam mu ją a chłopak delikatnie ją ucałował.
- Jestem Hope Florence .
- Hope… - powtórzył z rozmarzeniem. Uśmiechnęłam się w przypływie sympatii do tego chłopaka.
- Nie pajacuj Zabini. Cleo ci się znudziła? – zapytał blondyn.
- Zerwaliśmy w zeszłym tygodniu , chciałem być wolny na wypadek gdyby Sevuś jednak odwzajemnił mą miłość.
- Oczywiście. A może liczyłeś że McNiewyżyta rzuci ci się w ramiona? – prychnął z politowaniem.
- No tak , moja słodka Minerva . Myślisz że nadal trzyma dla ciebie swoje dziewictwo?
Zachichotałam i spojrzałam na wkurzonego blondasa. Zabini natomiast ukazał swoje białe zęby w szerokim uśmiechu.
- Przepraszam za niego , Dracuś dziś nie dostał ukochanego kocyka do bagażu podręcznego – powiedział niby to szeptem Blaise. Zaśmiałam się razem z Blaisem ale wzrok Draco skutecznie zgasił atmosferę.
- Opanuj się Zabini. Ta dziewczyna to kuzynka Pottera. – warknął. Blaise spojrzał na mnie zdziwiony.
- Serio? – Blaise nie dowierzał.
- Tak. Ale teraz Harry się do tego nie przyzna.
- Czemu? – zapytał z zaciekawieniem .
- Bo dorobiłam mu afro i królicze zęby . – rzuciłam . Blaise roześmiał się i klepnął Draco w ramię.
- Już ją lubię! – zawołał. Uśmiechnęłam się ciepło.
- Będę już wracać – powiedziałam. Blaise wysłał mi w powietrzu całusa i zaczął mi machać. Machał dopóki Malfoy nie złapał go za koszulę i nie odholował do przedziału. Ja w tym czasie wróciłam do kuzyna i jego przyjaciół.
- Wróciłaś już – zauważył Harry , znów wyglądając jak Harry.
- Tak – powiedziałam radośnie.
- Co taka szczęśliwa? – zapytał podejrzliwie.
- Poznałam kilka osób. Przesympatycznego chłopaka i jeszcze dwóch innych , jeden pajac a drugi strasznie skwaszony , jakby miał sok z cytryny we krwi.
- Jak się nazywają? – zapytała zaciekawiona Hermiona.
- Ten fajny to Blaise , a tamci dwaj to chyba Theodor i Draco .
Zapanowała krępująca cisza.
- Co ty do jasnej cholery robiłaś w wagonie Slytherinu. – warknął Harry. Spojrzałam na niego , zdziwiona jego nagłym złym nastrojem.
- Szukałam toalety.
- Dwa wagony dalej?! – krzyknął , przestając nad sobą panować.
- O co ci chodzi , przecież to nic złego ..
- Właśnie że to jest coś złego ! – wrzasnął Harry – Nie masz prawa choćby rozmawiać z tymi szumowinami ! Rozumiesz?!
- Pragnę cię uświadomić, że jestem prawie pełnoletnia, i mam prawo robić co mi się żywnie podoba. – powiedziałam spokojnie i wyszłam z przedziału . Harry natychmiast ruszył za mną i złapał mnie za ramie.
- Nigdzie nie idziesz! – krzyknął , ciągnąc mnie z powrotem do wagonu.
- Puść mnie ! – krzyknęłam i próbując mu się wyrwać kopnęłam go w nogę. Chłopak wkurzył się jeszcze bardziej i tym razem złapał mnie jeszcze w talii .
- Rictusempra! – usłyszałam i Harry upadł na podłogę. Natychmiast od niego odskoczyłam i ku swojemu zdziwieniu , zobaczyłam przed sobą Blaise’a.
- Nie wiesz bliznowaty że kobiet się nie szarpie?! – warknął. Potter jęknął i spróbował się podnieść. Koło niego natychmiast pojawił się Ron .
- Chodź Kwiatku , idziemy stąd – rzucił Blaise i ukłonem wskazał bym poszła pierwsza.
- Nic mu nie będzie? – zapytałam cicho, gdy opuściliśmy mój wagon.
- Spokojnie , nie będzie głupszy niż zwykle.
Uśmiechnęłam się na te słowa i spojrzałam w rozpromienioną twarz Blaise’a.
- Śmieszne masz imię . – stwierdził .
- Hope. Nadzieja .
- Jak przyjaciele na ciebie mówią?
- Zależy . Głównie Flo . A do ciebie?
- Diable – powiedział złowrogo i zaczął się śmiać jak mała dziewczynka.
- To twoja wersja diabolicznego śmiechu? – zapytałam ze śmiechem. Blaise pokiwał entuzjastycznie głową.
- Mam jeszcze taki – tu ryknął na całe gardło , śmiejąc się jak morderca. Spojrzałam na niego z podziwem. Chłopak przestał i wskazał otwarte drzwi przedziału.
- Zostawiłem je zamknięte . – zauważył wchodząc do środka.
- Słysząc twoje rzężenie , otworzyłam ci. Naprawdę , tego śmiechu nie da się pomylić z niczym innym – powiedziała jakaś dziewczyna.
Blaise wystawił głowę zza szyby .
- Wejdziesz czy mam cię wnieść? – zapytał. Zarumieniłam się i zrobiłam krok w jego kierunku.
- Kochani , przedstawiam wam naszego gościa . Pansy , to jest Kwiatek . Kwiatku , to jest Pansy i Draciątko . – Blaise zrobił zmartwioną minę – Ojej. Nie kupiłem ci lizaka. Tylko nie płacz – powiedział szybko , jakby chcąc zapobiec katastrofie . Blondyn zmroził go spojrzeniem.
- Co ona tu robi? – zapytał chłodno.
- Stoi. Przyprowadziłem ją tu , ponieważ jej kuzyn jest wyjątkowo gburowatym chamem.
- Słucham? – jęknął Draco z litością .
- Nie mów słucham , bo cie Drops wyrucha. Bo ja raczej nie. No bliznowaty zrobił jej awanturę o to że nas poznała i zaczął ją szarpać. – wyjaśnił Blaise. Draco mruknął coś w odpowiedzi a Blaise podszedł do mnie i wepchnął mnie do przedziału.
- Sama …
- Widze – przerwał mi – zwłaszcza że stopy ci się stopiły z podłogą – rzucił i posadził mnie obok siebie.
- Pansy , zrób coś z Dracusiem , widzisz że się nadąsało dziecko. – pouczył siedzącą naprzeciw mnie dziewczynę.
Pansy w odpowiedzi na jego słowa wyczarowała blondynowi samochodzik.
- No , Dracuś , no masz. No pobaw się , no widzę że chcesz – zachęcała go . Chłopak obrzucił ją spojrzeniem którego nauczył się od Chucka Norrisa a szatynka wygięła usta w podkówkę.
- Uspokój się Diable , albo zaraz wparuje tu grupa aurorów. – powiedział Draco po czym wziął od Pansy samochód i zamienił go w butelkę .. . whisky . Blaise cmoknął z niezadowoleniem i sam zmienił alkohol w butelkę mleka dla niemowląt.
Blondyn uśmiechnął się i zaczął transumotwać buteleczkę.
Wysiadłam z pociągu i zauważyłam kobietę idącą w moim kierunku.
- Witaj młoda damo. Nazywam się Minerva McGonagall i zaprowadzę cię teraz do zamku . Zanim dołączysz do reszty uczniów , musisz zostać przydzielona do domu. Za mną proszę – powiedziała po czym szybkim krokiem ruszyła w stronę zamczyska.
Właśnie , ten zamek…
Wiedziałam jak wygląda ze zdjęć ojca. Ale na żywo… ta budowla robiła piorunujące wrażenie. Mimo widocznego upływu lat , ten zamek wyglądał … niesamowicie. Czas mu służy. Moim pierwszym odczuciem po ujrzeniu tego cudu architektury , był szacunek. Że mimo licznych wojen , kryzysów i innych wydarzeń , ten budynek stoi niczym niewzruszona twierdza.
Weszłyśmy do zamku nieco później od innych.
- To Wielka Sala. – oznajmiła McGonagall i pchnęła drewniane wrota.
Setki , jeśli nie tysiące par oczu były skierowane prosto na mnie i kobietę. Poczułam jak rumieniec wpełza na moją twarz.
- Witamy w naszej szkole panno Florence! – zawołał dyrektor którego miałam przyjemność poznać wcześniej. – Jak się zapewne panienka domyśla , za chwilę pozna panienka swój dom . Zapraszamy !
Gestem dłoni starzec wskazał mi krzesełko na którym leżał stary postrzępiony kapelusz.
Gdy usiadłam i włożyłam to coś na głowę , od razu dostrzegłam znajome mi twarze. Harry , Ron , Hemriona i Ginny siedzieli przy stole o złoto-czerwonych barwach. Następnie ujrzałam Blaise’a i jego towarzyszy .
- Taak , nie ma wątpliwości – usłyszałam . To coś gada?! Wiele mnie kosztowało żeby nie zerwać tego z krzykiem.
- Jak sądzisz , gdzie cię przydzielę? – usłyszałam zachrypnięty głos starej kobiety.
Gryffindor. To była moja pierwsza myśl. Kolejną było wspomnienie mojego niezbyt lubianego kuzyna i nieogarniętego rudego .
- Masz serce lwicy Hope . Lecz reszta się nie zgadza… - mruczała .
- SLYTHERIN! – wrzasnęła po sekundzie. McGonagall zabrała mi czapkę i wskazała wiwatujący stół przy którym siedział Blaise. Spojrzałam na przerażonego Harry’ego i uśmiechnęłam się. Pewnym krokiem podeszłam do zielono-srebrnego stołu który powitał mnie jak starego członka rodziny .
- Wspaniale Kwiatku! Chodź no tu do wujka Diabła , niech no cię uściskam! – wrzeszczał Diabeł i przepychając się przez tłum , porwał mnie w ramiona . Zaczęłam się śmiać , atmosfera panująca przy stole szybko mi się udzieliła. Blaise posadził mnie między sobą a Pansy . Naprzeciwko nas siedział Draco i kilka osób których imion nie znałam.
- Wiedziałem że będziesz z nami ! – zawołał radośnie Blaise . Wszyscy podchwycili jego słowa jak mantrę i zaczęli się przekrzykiwać jak się cieszą że trafiłam właśnie do ich domu.
Byłam w domu.
- Chodź FLo , pokaże ci nasze dormitorium ! – zaproponowała Pansy i pociągnęła mnie w stronę pokoju. Mój kufer i reszta rzeczy już tam były , Pansy była natomiast już rozpakowana.
- Cieszę się że trafiłaś właśnie do nas! – powiedziała ze szczerym uśmiechem.
- Ja też . Nie zniosłabym mojego kuzyna – zaśmiałam się.
- Bliznowaty jest okropny , fakt. Zresztą , kto może to lepiej wiedzieć od nas .
- Czemu? – zapytałam.
- Potter nienawidzi Draco i Blaise’a. Ma do nich wewnętrzny uraz , tak jak potrzebę bliskości lustra.
Zaśmiałam się na jej słowa. To była akurat prawda . Harry przy każdej okazji poprawiał swoją grzywkę lub oglądał swoje profile.
Zaczęłam rozpakowywać swoje rzeczy. Machnięciem różdżki załatwiłam sprawę , i wszystko było jak w moim starym pokoju.
Pansy brała akurat prysznic , gdy ktoś zapukał do drzwi.
Otworzyłam i zobaczyłam w nich Blaise’a.
- Hej Kwiatku. Zaklimatyzowałaś się? – zapytał.
- Pewnie. Ten pokój jest świetny – powiedziałam i rzuciłam się na łóżko. Blaise usiadł naprzeciwko mnie , na łóżku Pansy.
- Cieszę się że ci się tu podoba. Jutro organizujemy imprezę powitalną na której nie może cię zabraknąć.
- Zobaczymy co da się zrobić – zaśmiałam się.
- A , mam tu coś dla ciebie . – powiedział i sięgnął do kieszeni.
Wyjął z niej dwie plakietki z wizerunkiem Harry’ego. Z afro i zębami. Na plakietce został uwieczniony moment , gdy Harry rzuca się po całym pokoju . Zaczęłam się śmiać i natychmiast przypięłam sobie plakietkę do szaty. Plakietkę dla Pansy , Blaise zostawił na jej łóżku.
- Będę leciał . Dobrej nocy Kwiatuszku – rzucił na odchodne i wyszedł.
Po chwili zajęłam miejsce Pansy w łazience i gdy się wykąpałam , od razu rzuciłam się na łóżko.
Było to potężne łoże z zieloną grubą kotarą , z ciemnego drewna. Leżało na nim chyba z 10 aksamitnych poduszek w odcieniach srebra i zieleni oraz taka sama kapa. Przejechałam dłonią po materiale . Był tak cudownie chłodny w dotyku…
Wsunęłam się pod kołdrę .
- Dobranoc Flo – powiedziała Pansy , gasząc zaklęciem światło.
- Dobranoc Pansy .
Bardzo ciekawe :D ;* Szybko się czyta.
OdpowiedzUsuńsuper genialne opowiadanie :D
OdpowiedzUsuńtylko nie wiem dlaczego Kwiatku? :)
świetnie piszesz no ale wiesz ja jestem Gryfonką wiec wole Harry'ego i spółkę ale bd czytać to opowiadania bo jest super XD
Folrence - podobnie do Flowers ;D Czyli Kwiatki xD Bardzo mi miło ;*
UsuńFajne, podoba mi się, że bohaterowie są ze Slytherinu, będę czytać i mam nadzieję że będzie ciekawe;). Możesz mi wytłumaczyć pokrewieństwo Flo Harrego?:)
OdpowiedzUsuńextra! przyjaciółka mnie w to wciągła. nareszcie coś innegoa nie tylko hary i hary. musisz być fest pomysłowa
OdpowiedzUsuńWow! Fantastyczne...czyta się świetnie! Nawet nie wiem co napisać... Jest cudne :D
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :)
OdpowiedzUsuń